Giannessi, A 1:2 Sousa, Pedro
Kwalifikacje do Wimbledonu to zawsze spora oferta i zagadka, co wybrać i przede wszystkim - jak dobrze wybrać wśród tylu opcji. Nie oszukujmy się, trudno jest na czymś się potknąć, więc nie można dać się zwariować.
Zacznijmy od tego, że Alessandro Giannessi i Pedro Sousa grali ze sobą w tym roku, pod koniec kwietnia grali ze sobą w Francavilli i tam zwyciężył Portugalczyk. Impreza rozgrywana była na kortach ziemnych.
Alesandro Giannessi był jednym z zawodników, którzy zrobili ogromny progres w trakcie poprzedniego sezonu. W końcu Włoch zaczął się liczyć w światowym tenisie, a swoją nonszalancją na korcie, a także bardzo ładnym bekhendem.
Tenisista ten jest maksymalnie cierpliwy, przez co irytujący dla rywali, jest jak ściana, przebija wszystko. Może jego tenis nie jest piękny dla oka, jednak jest skuteczny.
Do tej pory na kortach trawiastych nie miał zbyt wielu okazji na grę, co wynika z tego, że nie łapał się do turniejów ATP, a Challengery były zawsze z wysokim cut-offem. Ten problem odpadł w tym sezonie, bo przedłużono czas, w którym tenisiści mogą rywalizować na trawie i w kalendarzu pojawiło się więcej imprez.
Styl Giannessiego pasuje na trawę, on lubi takie warunki, przeciwnie do Pedro Sousy, który korty twarde czy jakiekolwiek poza ziemnymi, omija szerokim łukiem. W tym sezonie rozegrał 30 spotkań, z czego 25 na ziemi, to mówi samo za siebie.
Sousa jest notowany o 50. miejsc niżej od swojego poniedziałkowego przeciwnika. Jeszcze kilka dni temu walczył na ziemi, nie miał więc okazji na dłuższe przygotowania na trawie, a przejście z ziemi na trawę, szczególnie dla zawodnika, który nie przepada za takimi kortami, nie będzie niczym przyjemnym.
