Boston Celtics 103:104 Toronto Raptors
Nie chce mi się wierzyć, że Celtics wyjdą tutaj na 3:0, cały czas liczę na finał Wschodu Heat vs Raptors. Raps znowu nie zachwycili tutaj z dystansu w g2, FVV 3/12, Lowry 0/7, Siakam miał być w tym sezonie liderem jednak na razie to dwa słabe mecze w jego wykonaniu, a przy swoich gabarytach powinien dominować przeciwko podkoszowym Celtis czego niestety nie robi. G1 Raps byli tragiczni i w ataku i w obronie, a to jest druga defensywa ligi, g2 byli blisko ale rozjechali się w 4q i nie miał kto tego do końca pociągnąć, Celtics na obwodzie robili sobie co chcieli, dalej było dużo błędów w obronie, niewykorzystany potencjał FVV i KL w d, brakuje tych switchy w i wysokiej obrony żeby utrudnić Bostonowi rzuty, błędy w deciderze i bronienie Kemby przez Ibake, Tatum rzuca sobie jak chce i to nie jest to Toronto, które zatrzymywało rywali w rs, a mimo tych wszystkich błędów było blisko wygranej w drugim meczu. Tutaj clutch to był Smart, który w ostatniej kwarcie odpalił 5 trójek, gość to dobry obrońca ale strzelcem jest średnim i takie coś na pewno się nie powtórzy. Natomiast Lowry, FVV i Siakam 4/24 prób z dystansu łącznie to tragedia, trueshooting całej trójki na 43% gdzie Tatum miał 73% jest wręcz niemożliwe, nie mogą zagrać kolejny raz tak słabo w offensywie. Toronto ma wysoki roster i na pewno lepszą ławkę od Celtów, obrona przeciwko obwodowi CS, która sprawdzała się cały sezon musi zaskoczyć + poprawienie skuteczności, bo póki co tylko Ibaka i Anuoby coś trafiali ,a przy tych openlockach na, które pozwalają im Celtics wyglądało to słabo. Podsumowując muszą wykorzystać swój największy atut czyli świetną grę w obronie, zmęczyć Tatuma żeby sobie znowu tak nie hasał na tym parkiecie + poprawienie rzutu zza łuku i ta seria jest jeszcze do wzięcia ale jak będzie 3:0 o to niestety ale finał im odjedzie.