Cuprum spróbuje zatrzymać PGE Skrę Cuprum Lubin - PGE Skra Belchatow
Aż pięć spotkań dwudziestej pierwszej kolejki zmagań w PlusLidze odbędzie się w sobotę 17 lutego. W zdecydowanie najciekawszym pojedynku dojdzie do starcia Cuprum Lubin z PGE Skrą Bełchatów. Początek tej potyczki zaplanowano na godzinę 14:45, co wiąże się z transmisją telewizyjną tego meczu.
Bukmacherzy zdecydowanego faworyta tej konfrontacji widzą w drużynie gości, co nikogo nie powinno dziwić. Zwłaszcza, że bełchatowianie w miniony wtorek wytarli parkiet siatkarzami Lokomotiwu Nowosybirsk, nie dając utytułowanemu rywalowi najmniejszych szans w Lidze Mistrzów. Zgadzam się z tą opinią, ale kursy zaproponowane na gości (@1,30) kompletnie mnie nie przekonują. Cuprum to nie są ostatnie ogórki, więc nie widzę tutaj żadnego value.
Dostrzegam je natomiast w zaproponowanym przez forBET pojedynku punktowym przyjmujących obu ekip, a mianowicie w rywalizacji Roberta Tahta z Bartoszem Bednorzem. Estończyk jest w tym zestawieniu underdogiem, co może być moim zdaniem lekkim błędem oddsmakerów i zamierzam spróbować z tego skorzystać.
Głównie z tego powodu, że Taht jest w Cuprum opcją numer dwa w ataku, a bywa w niektórych meczach, że nawet "jedynką". Dostaje mnóstwo piłek od Masnego, więcej tylko atakujący Kaczmarek. Do tego potrafi zapunktować w polu zagrywki, a nawet na bloku dzięki świetnemu timingowi i skoczności. Cuprum zagra u siebie, więc powinien czuć się jak ryba w wodzie.
Sytuacja Bednorza wygląda trochę inaczej. W Bełchatowie numerem jeden jest oczywiście Mariusz Wlazły. Rozgrywający PGE Skry pchają też mnóstwo piłek przez środek, żeby przypomnieć tylko ostatni pojedynek z Olsztynem, kiedy Lisinac zdobył dwadzieścia cztery oczka, a Kłos bodajże siedemnaście. Bednorz w ataku jest skuteczny, jest też jednym z najlepszych serwujących w całej lidze. Tyle, że stosunkowo łatwo wyłączyć go zagrywką i wtedy traci pewność, a często trafia nawet do kwadratu, bo trener Piazza do cierpliwych nie należy.
Krótko mówiąc, gra Cuprum opiera się na dwóch filarach: Kaczmarku i Tahcie właśnie, co sprawie, że Estończyk regularnie kręci wyniki dwucyfrowe nawet w krótkich meczach, a nierzadko przekraczał też dwadzieścia punktów w meczu. Żółto-czarni grają zupełnie inaczej, rozkład ataku jest ciekawszy, bardziej urozmaicony, przez co Bednorz bardzo rzadko gromadzi pokaźną liczbę punktów, nawet jeśli w meczu jest opcją numer dwa dla sypacza.
Nie jest to żaden pewniak, ale jak ktoś szuka ciekawego typu z niezłym kursem, to można spróbować. Szanse na wejście tej propozycji oceniam na jakieś 60%.