Długo
musieliśmy czekać na inauguracyjny mecz reprezentacji Polski na
rosyjskim mundialu. Biało-Czerwoni i Senegalczycy wyjdą na murawę
jako ostatni uczestnicy FIFA World Cup Russia 2018. Ich pojedynek
rozpocznie się we wtorek 19 czerwca o godzinie 17:00 na Otkrytije
Arienie w Moskwie, gdzie na co dzień występują piłkarze Spartaka.
W zgodnej opinii
bukmacherów minimalnym faworytem tej konfrontacji jest polska
drużyna narodowa. Zgadzam się z tą oceną i właśnie z tego
powodu zdecydowałem się zagrać typ Polska (Draw No Bet), co
oznacza, że w przypadku remisu otrzymamy zwrot zainwestowanej
stawki. Kurs na poziomie @1,75 daje całkiem niezłe value. [
Sprawdź kursy na ten mecz!]
Wielu obawiając się o
wynik tego pojedynku wskazuje na to, że Senegalczycy są wiodącymi
postaciami drużyn występujących w najmocniejszych ligach Starego
Kontynentu. Jednym tchem wymieniani są Sadio Mane z Liverpool FC,
Kalidou Koulibaly z SSC Napoli czy Keita Balde z AS Monaco. Można by
tak wymieniać zresztą jeszcze długo, bo na papierze wygląda to
naprawdę imponująco.
Mało kto jednak
dostrzega, że jak to często bywa w przypadku ekip z „Czarnego
Lądu”, nie stworzyli oni drużyny z prawdziwego zdarzenia. Składa
się na to wiele czynników od kłopotów finansowo-organizacyjnych
utrudniających odpowiednie przygotowanie, przez nieumiejętność
podporządkowania się taktyce, aż po chorobliwy indywidualizm i
wybuchowy charakter, które bywają największą zmorą kolejnych
afrykańskich ekip na wielkich imprezach.
Pisząc krótko, Sadio
Mane wkomponowany przez Jurgena Kloppa w zespół The Reds to gwiazda
światowej piłki, ale już ten sam zawodnik w drużynie narodowej
Senegalu, rzucany po pozycjach i z zupełnie innymi zadaniami
taktycznymi, znacznie traci na jakości, co oczywiście nie znaczy,
że nie potrafi kopnąć prosto piłki. To samo dotyczy Kalidou
Koulibaly, który ma o tyle gorzej, że jego partnerzy z defensywy
wyraźnie odstają od niego poziomem.
Oczywiście Senegalczycy
będą nad nami górować warunkami fizycznymi, a na kilku pozycjach
też szybkością czy wyszkoleniem indywidualnym, ale pod względem
taktycznym i zespołowości bijemy ich na głowę. W naszej drużynie
każdy wie, co ma robić i daje reprezentacji wszystko, co ma
najlepszego. Ogromna w tym zasługa Adama Nawałki, który po
amatorach pokroju Franciszka Smudy w końcu poskładał wszystkie
klocki do kupy i wygląda to naprawdę nieźle.
W przeciwieństwie do
Euro 2016 formą imponuje też nasz lider, Robert Lewandowski, który
podporządkował rundę wiosenną sezonu klubowego przygotowaniu
optymalnej formy na Mistrzostwa Świata w Rosji. Popularny „Lewy”
już w dwóch ostatnich meczach towarzyskich zasygnalizował gotowość
do poprowadzenia naszej reprezentacji do wielkich wyników. Na tle
chaotycznych w defensywie Senegalczyków, to właśnie on może
zrobić różnicę.
Co jeszcze sprawia, że
nie podzielam obaw większości ekspertów? To jak Senegal wyglądał
w sparingach na tle europejskich średniaków. Bezbramkowe remisy z
Bośniakami w marcu i Luksemburgiem w maju chwały nie przynoszą.
Podobnie jak porażka 1:2 z mocniejszą już Chorwacją, w którym to
meczu zostali totalnie zdominowani przez rywala. Tak niska, zaledwie
jednobramkowa, przegrana nieco wypacza sam przebieg spotkania.
Oczywiście to nie będzie
łatwe spotkanie dla naszej drużyny narodowej, czeka nas walka o
każdy centymetr boiska, ale jako zespół mamy jednak więcej atutów
i jakości. Właśnie z tego powodu nie dopuszczam do siebie myśli o
porażce. Nawet pod nieobecność Kamila Glika, lidera naszej
defensywy.
Moim zdaniem jesteśmy
ekipą znacznie dojrzalszą niż podczas Euro 2016, co powinno być
widać na murawie podczas rosyjskiego mundialu. Lepszych mamy też
zmienników, nie licząc Sławomira Peszko (jego powołanie to
nieporozumienie) i przygotowaliśmy kilka wariantów taktycznych, co
pozwala reagować na bieg boiskowych wydarzeń, a czego nam zabrakło
dwa lata temu, kiedy otarliśmy się o półfinał Mistrzostw Europy.
Pisząc krótko, wierzę
w Biało-Czerwonych jak nigdy. Obym nie zawiódł się jak (prawie)
zawsze. Szanse na wejście swojej propozycji ostrożnie oceniam na
60%.