W Lubinie start rundy finałowej PKO Ekstraklasy! Zaglebie Lubin - LKS Lodz
Ostatnią, decydującą część sezonu 2019/2020 na boiskach PO Bank Polski Ekstraklasy rozpoczniemy dwoma piątkowymi meczami tzw. grupy spadkowej. W pierwszym z nich KGHM Zagłębie Lubin podejmie na własnym stadionie ŁKS Łódź, "czerwoną latarnię" ligowej tabeli. Początek już o godzinie 18:00. Dwie i pół godziny później na boisko w Zabrzu wybiegną piłkarze miejscowego Górnika, którzy zmierzą się z Koroną Kielce. My w tej analizie skupimy się na inaugurującym rundę pojedynku.
Faworyt lubińska-łódzkiej konfrontacji jest oczywisty, na ile oczywista może być polski futbol. Przyjezdni szanse na utrzymanie mają już tylko iluzoryczne. Patrząc na to z matematycznego punktu widzenia, z wyliczeń portalu 90minut.pl wynika, że to dokładnie 0,006% szans na utrzymanie w elicie. Pisząc krótko, nowi podopieczni Wojciecha Stawowego i on sam potrzebują cudu. "Tu nie ma co grać, tu trzeba się modlić" - tak można by sparafrazować słynny cytat w odniesieniu do sytuacji Łódzkiego Klubu Sportowego, który już po roku występów w najwyższej klasie rozgrywkowej najprawdopodobniej się z nią pożegna.
Naszym zdaniem przysłowiowego gwoździa do trumny beniaminka już dziś wbiją "Miedziowi", którzy są co prawda jednym z największych rozczarować tegorocznego sezonu, bo pomimo bardzo solidnej kadry nie zdołali powtórzyć wyniku sprzed roku,m czyli awansować po fazie zasadniczej do tzw. grupy mistrzowskiej. Ale dzięki temu będą mogli sobie pograć z wyraźnie słabszymi zespołami i trochę postrzelać, podbijając wartość piłkarzy ofensywnych, ze szczególnym uwzględnieniem 18-letniego Bartosza Białka, który już dziś jest wyceniany przed dolnośląski klub na 4-5 milionów euro.
Analizując ostatnie występy ŁKS-u, nie widzimy większych szans na to, że będą w stanie zatrzymać nie tylko Białka, ale też Bohara, Żivca, Starzyńskiego czy Drażicia. W całym 2020 roku ŁKS odniósł tylko jedno zwycięstwo, ponadto czterokrotnie zremisował i aż pięć razy przegrał. Po zmianie trenera z Kazimierza Moskala na Wojciecha Stawowego, która zbiegła się z epidemią koronawirusa w Polsce, ten bilans to zaledwie jeden remis i aż trzy porażki. Bolesne były zwłaszcza te dwie ostatnie, 0:3 z Jagiellonią Białystok i 0:4 ze Śląskiem Wrocław. "Miedziowi" naszym zdaniem są ekipą o bardzo podobnym potencjale do tych dwóch drużyn, więc spodziewamy się podobnego rezultatu.
Oczywiście trzeba mieć z tyłu głowy to, że “Miedziowi” wypadają dużo lepiej, ale też nie na miarę oczekiwań. Po wznowieniu rywalizacji o piłkarskie mistrzostwo kraju raz wygrali, dwa razy zremisowali i ponieśli porażkę 1:2 z Rakowem Częstochowa. W tym miejscu warto jednak na chwilę się zatrzymać zwrócić uwagę na to, że w tych czterech pojedynkach zdobyli aż osiem goli, a ŁKS zaledwie dwa. Podopieczni Martina Seveli mają dużą łatwość kreowania sytuacji bramkowych, co w konfrontacji z beznadziejnie dysponowanymi łodzianami powinno wystarczyć na komplet punktów. Zwłaszcza, że ci są zdecydowanie najsłabszym zespołem ekstraklasy na wyjazdach, gdzie zdobyli zaledwie 6 z 45 możliwych oczek i tracą średnio ponad dwie bramki na mecz, czyli niemal dokładnie tyle, ile lubinianie strzelają (30, najwięcej w grupie spadkowej).
Jesienna konfrontacja obu tych ekip na Dolnym Śląsku zakończyła się wynikiem 3:1 dla gospodarzy. Wówczas na listę strzelców wpisali się dwukrotnie Bohar i raz Żivec. Powtórka w piątek wydaje się być bardzo prawdopodobnym scenariuszem. Iskierką nadziei dla fanów ŁKS-u może być to, że podczas rewanżu w Łodzi górą byli miejscowi, którzy po dziwnym spotkaniu wygrali 3:2 (karny, samobój, zwroty akcji etc.).
Szanse na wejście naszej propozycji oceniamy dosyć wysoko, bo na co najmniej 70%, co oznacza, że widzimy value na kursach powyżej @1,50.