Jeszcze w poniedziałek tuż przed północą wydawało się, że Rafał Kurzawa po nieudanej przygodzie we francuskim Amiens wróci do Zabrza. We wtorek rano okazało się, że transfer upadł na ostatniej prostej, o czym dowiadujemy się z oficjalnego komunikatu 14-krotnego Mistrza Polski.
Zabrzanie poinformowali, że rozmowy na temat ponownego sprowadzenia Rafała Kurzawy faktycznie były prowadzone ze stroną francuską i były bardzo zaawansowane. Do tego stopnia, że zawodnik przebywał przez prawie cały dzień w klubie, gdzie przeszedł badania medyczne i uzgodnił warunki indywidualnego kontraktu, a nawet wybrał numer, z którym miał występować w rundzie jesiennej rozgrywek. Co w takim razie poszło nie tak?
„Negocjacje z francuskim klubem trwały do późnych godzin nocnych, ostatecznie kilkanaście minut przed północą stronom udało się dojść do porozumienia. Miało to być roczne wypożyczenie z prawem pierwokupu bez możliwości powrotu Rafała Kurzawy do Francji w zimowym „okienku” transferowym (…) Kiedy wydawało się, że wypożyczenie Rafała Kurzawy do Górnika jest formalnością, druga strona nie zdecydowała się na potwierdzenie transferu do godziny 24.00. O tej godzinie „okienko” transferowe zostało zamknięte. Górnik nie posiada wiedzy, jaki był powód takiej decyzji” - napisano w komunikacie Górnika Zabrze.
„Trójkolorowi”, według doniesień Szymona Podstufki z portalu WESZLO.com, zgodzili się pokryć połowę pensji 26-letniego pomocnika, która wynosi 40 tysięcy euro. Gdyby doszło do wypożyczenia, a następnie transferu definitywnego, Rafał Kurzawa zostałby najlepiej zarabiającym zawodnikiem zabrzan.
Ostatecznie do transferu nie doszło, a Górnik Zabrze znalazł się w trudnej sytuacji, bo wiele wskazuje na to, że nie udało się sprowadzić żadnego z 2-3 zawodników, którzy mieli dołączył do zespołu Marcina Brosza jeszcze w trakcie letniego okna.