Karbownik pobije rekord Ekstraklasy?
– Prowadzone są rozmowy, nie zwalniamy tempa. Na pewno padnie rekord Ekstraklasy. I nie będzie to kierunek ani turecki, ani rosyjski – powiedział w programie „Misja Futbol” na łamach Kanału Sportowego Mariusz Piekarski, menadżer piłkarski, który kieruje m.in. karierą Michała Karbownika. Coraz więcej wskazuje na to, że ten utalentowany zawodnik latem opuści warszawską Legię za naprawdę sporą kwotę

Objawienie sezonu
Karbownik znakomicie spisuje się w tym sezonie. Z marszu wszedł do pierwszego składu Legii i niemal w każdym meczu gra pierwsze skrzypce. Aleksandar Vuković nie bał się mu zaufać, choć wystawia go nie w pomocy na „ósemce” – czyli tam, gdzie podobno czuje się najlepiej – a na lewej obronie. 19-latek w tym sezonie rozegrał 19 meczów w Ekstraklasie i zaliczył sześć asyst. Nic więc dziwnego, że zaczęły się nim interesować naprawdę poważne kluby.
Po tym, jak Piekarski przyznał w Kanale Sportowym, że Karbownik nie trafi ani do Rosji, ani do Turcji, nie chciał jednak dodać, o jakich zespołach mowa. Zdradził tylko, że chodzi o zespoły z topowych lig, którzy w swoim kraju nie zajmują miejsc w dolnych rejonach tabeli, a te na szczycie, czyli 1-5. Gdzie trafi? Nazwy konkretnych klubów jeszcze nie wyciekły. Ale skoro słyszymy jasną deklarację, że pobije rekord Ekstraklasy należący aktualnie do Radosława Majeckiego, za którego AS Monaco zapłaciło 7 milionów euro, można się tylko domyślać, że chodzi o naprawdę poważną ekipę. Może taką z Premier League?
Transfer za 10 milionów?!
W BETFAN, czyli u legalnego polskiego bukmachera możecie swoją drogą obstawić, czy Piekarski do końca września tego roku sprzeda swojego zawodnika grającego w Ekstraklasie za co najmniej 10 milionów euro. Największe szanse na to ma rzecz jasna Karbownik. Tylko czy ta magiczna bariera zostanie przekroczona? Jest to jak najbardziej możliwe.
Jesteśmy pewni tego, że Karbownik ma przed sobą świetlaną przyszłość. Kto wie, czy nie będzie on jednym z głównych wygranych tego, że Euro 2020 zostało przeniesione na 2021 rok. Do tego czasu – o ile świat sportu rzecz jasna wróci do normalności – powinien być jeszcze lepszy. Jeśli w swoim nowym, znacznie silniejszym klubie nadal będzie wyróżniającą się postacią, o miejsce w kadrze może być spokojny. A kto wie, czy nie powalczy nawet o pierwszy skład i grę u boku Grzegorza Krychowiaka czy Roberta Lewandowskiego. Na razie to wróżenie z fusów, ale bardzo mu tego życzymy.