Zaledwie jedno oczko w dwóch piątkowych meczach, które zainaugurowały pierwszą po przerwie koronawirusowej kolejkę PKO Bank Polski Ekstraklasy, zdobyli gospodarze, którzy w tzw. nowej normalności musieli sobie radzić bez wsparcia kibiców.
Powrót ekstraklasowej piłki nastąpił we Wrocławiu, gdzie walczący o europejskie puchary Śląsk Wrocław podejmował marzący o awansie do czołowej ósemki Raków Częstochowa. W pierwszej połowie lepsze wrażenie sprawiali warszawianie, ale nie byli w stanie udokumentować tego nawet jedną bramką. Bezbarwny Raków objął prowadzenie na niespełna dziesięć minut przed końcem po bramce Felicio Browna Forbesa, ale stracił je po rzucie karnym wykorzystanym przez Michała Chrapka. Jedenastka została podyktowana za idiotyczny faul Tomasa Petraska na Robercie Pichu.
Zdecydowanie więcej piłkarskiej jakości, przynajmniej w pierwszej odsłonie, zobaczyliśmy w drugim z piątkowych spotkań. Przede wszystkim, dzięki KGHM Zagłębiu Lubin, które rozbiło na wyjeździe Pogoń Szczecin w stosunku 3:0. Wszystkie gole padły w pierwszej połowie, a ich autorami byli kolejno: Dejan Drażić, Damjan Bohar i Bartosz Białek. Dzięki tej wygranej „Miedziowi” znów na poważnie włączyli się do walki o miejsce w tzw. grupie mistrzowskiej.
W sobotę rozegrane zostaną trzy kolejne mecze 27. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy. W pierwszym już o godzinie 15:00 ŁKS Łódź podejmie Górnika Zabrze, dwie i pół godziny później Piast Gliwice zmierzy się z Wisłą Kraków, a wisienką na torcie ekstraklasowej soboty będzie szlagierowy pojedynek Lecha Poznań z Legią Warszawa, którego początek zaplanowano na godzinę 20:00.
Fot.: Ekstraklasa SA (materiały prasowe)