W piątek 6 marca rozegrany został pierwszy mecz 26. kolejki PKO Ekstraklasy, w którym Górnik Zabrze podejmował Cracovię. Kibice nie mogli narzekać na brak emocji i jakość widowiska, bo zobaczyli aż pięć bramek i mnóstwo walki.; Ostatecznie zwycięsko z niej wyszli 14-krotni Mistrzowie Polski.
Spotkanie nie rozpoczęło się po myśli podopiecznych Marcina Brosza, którzy już w piątej minucie stracili bramkę. Jej autorem został Rafael Lopes. Jeszcze przed przerwą zabrzanie odpowiedzieli trafieniem Jesusa Jimeneza, który instynktownie skierował do siatki niecelny jak się wydaje strzał Erika Janży.
Po dziesięciu minutach drugiej odsłony „Trójkolorowi” już prowadzili. Potężnym półwolejem sprzed pola karnego popisał się pozyskany zimą Erik Jirka, dla którego było to już drugie trafienie w barwach ekipy z Górnego Śląska. Goście jednak się nie poddawali i udało im się doprowadzić do remisu po błędzie Martina Chudego, którzy przepuścił do siatki piłkę po zgraniu Michała Helika.
Ten stan mnie potrwał jednak długo, bo kilka chwil później Górnik odpowiedział golem debiutującego Stavrosa Vasilantonopoulos po fenomenalnej asyście Jesusa Jimneza. Grecki prawy obrońca, który grał ze złamanym nosem, a w końcówce również z kontuzją nogi, był bez wątpienia graczem piątkowego meczu.
Wynik ten nie uległ już zmianie. Zespół Marcina Brosza zainkasował trzy oczka i odskoczył od strefy spadkowej na dystans ośmiu oczek i jednocześnie zbliżył się do czołowej ósemki. Cracovia przegrała po raz czwarty z rzędu, co będzie ją najprawdopodobniej kosztować utratę fotela wicelidera PKO Ekstraklasy.
Fot.: Ekstraklasa SA (materiały prasowe)