Znowu
się nie udało! W piątym meczu Jerzego Brzęczka w roli
selekcjonera polskiej drużyny narodowej jego podopieczni przegrali
0:1 z reprezentacją Czech i wciąż czekają na pierwsze zwycięstwo
pod wodzą nowego szkoleniowca.
Wcześniej Biało-Czerwoni
zremisowali i przegrali z Włochami (1:1 i 0:1), nie sprostali
Irlandii (1:1) i byli tylko tłem dla Portugalczyków (2:3). W
czwartek miało dojść do przełamania, ale najsłabsi od lat Czesi
okazali się dla nas za mocni. Co do powiedzenia po takim meczu miał
sam Jerzy Brzęczek?
„Oczywiście, że
jeżeli drużyna przegrywa, to mogą być powody do niepokoju.
Patrząc jednak jak prezentowaliśmy się w drugiej połowie, mimo
tego, że straciliśmy bramkę po prostym błędzie, to zespół
dążył do tego, żeby przechylić to na swoją korzyść. Mieliśmy
sytuacje, których nie zdołaliśmy wykorzystać (…) Dogodna była
okazja Roberta Lewandowskiego, ale piłka podskoczyła i nie mógł
skierować jej do bramki. Były także inne zagrożenia z naszej
strony. Było zaangażowanie, determinacja i piłkarska złość.
Zawodnicy chcieli za wszelką cenę wyrównać” - ocenił
selekcjoner reprezentacji Polski.
Wiele wskazuje na to, że
kibice Biało-Czerwonych na pierwsze zwycięstwo będą musieli
poczekać do przyszłego roku, kiedy to wystartują eliminacje do
EURO 2020. Wcześniej, bo już w najbliższy wtorek, polscy piłkarze
zmierzą się co prawda z Portugalią w Lidze Narodów UEFA, ale
wygrana z tak mocnym rywalem dziś wydaje się niemożliwa.