Polska 3:0 Estonia
Poniedziałek 28 sierpnia to ostatni dzień zmagań w fazie grupowej Lotto EuroVolley Poland 2017. Podczas niego rozegranych zostanie aż osiem meczów, a więc komplet spotkań trzeciej kolejki. Nas oczywiście najbardziej interesuje występ Biało-Czerwonych, którzy zmierzą się z Estonią. Początek tego starcia zaplanowano na godzinę 20:30. Areną zmagań gdańsko-sopocka Ergo Arena.
Podopieczni Fefe De Giorgiego rozpoczęli od falstartu, jakim była z pewnością porażka 0:3 z Serbia na PGE Narodowym w Warszawie. Bardziej od samego wyniku martwił jednak styl tej porażki. Odpowiedź na pytanie dotyczące formy naszych zawodników miało dać sobotnie starcie z Finlandią i... chyba dało.
Wygląda na to, że nasi siatkarze obecnie nie są w formie, która pozwala realnie myśleć o medalu XXX Mistrzostw Europy, ale jest ona wystarczająca do ogrywania średniaków ze Starego Kontynentu. Przy czym, z każdym dniem może być lepiej, bo niewykluczone, że nasi dopiero zaczynają łapać świeżość po morderczych treningach. W końcu szczyt formy ma przypaść na sam przełom sierpnia i września.
Barometrem formy u siatkarzy na ogół jest zagrywka, a ta w naszym wykonaniu była w sobotę bardziej niż zadowalająca. Trzynaście asów serwisowych mówi samo za siebie. Były one okupione bardzo dużą liczbą błędów własnych, bo aż dwudziestu przy zaledwie dziesięciu rywali, ale i tak wyglądało to zdecydowanie lepiej niż w konfrontacji z Serbami. Nieźle wyglądał też atak. Martwił trochę brak bloku.
Estonia zdobyła serca kibiców, ale zwycięstwa w dwóch pierwszych meczach już nie osiągnęła. Dwie porażki 2:3 mogą podciąć skrzydła. Nawet, jeśli wciąż są szanse na awans. Co tu dużo mówić, na boisku zostawili kupę sił i na niewiele się to zdało. Tych może zabraknąć w meczu numer trzy. Zwłaszcza na tle rywala takiego jak Polska, który grał dwukrotnie trzysetówki.
Plavi zlekceważyli Estończyków, wychodząc z dwoma zmiennikami w składzie. Reszta zawodników też nie była skoncentrowana jak należy. W takiej postawie utwierdził ich jeszcze wygrany pierwszy set (25:23). Dwa kolejne gładko wygrali Taht i spółka, ale jak tylko Nikola Grbić postawił do pionu siatkarzy z Bałkanów, to ci wygrali dosyć pewnie czwartą i piątą odsłonę. Tak jak dwa dni wcześniej Finowie pierwszą i drugą. Wtedy uwierzyli, że mecz się sam wygra i także był tie-break.
Wniosek z tego prosty. Nie można lekceważyć Estonii, bo to nie może, ale na pewno się zemści. Jednak grając od początku do końca na poważnie, takie reprezentacje jak Polska nie powinny mieć większych problemów z wygraną. Zwłaszcza, że nasi statystycy znają na pamięć grającego od dwóch lat w PLusLidze Roberta Tahta i Ardo Kreeka (spędził u nas trzy sezony), którzy stanowią o sile ekipy prowadzonej przez Gheorghe Cretu. Do tego bez formy jest pierwszy atakujący Oliver Venno, a rozgrywający Kert Toobal (rok w Olsztynie) liczy sobie już 38 lat i miewa problemy z utrzymaniem jakości przy intensywnej grze.
Jestem przekonany, że skoro nasi potrafili ograć lepszych siatkarsko Finów 3:0 i różnicą dwunastu małych punktów, to i z Estonią powinno być podobnie, a nawet trochę łatwiej.
Szanse na wejście mojej propozycji oceniam na jakieś 70%.
--------------------------------------------------------------------
POLSKA:
Rozgrywający: Fabian Drzyzga, Grzegorz Łomacz
Atakujący: Dawid Konarski, Łukasz Kaczmarek
Przyjmujący: Michał Kubiak, Bartosz Kurek, Rafał Buszek, Artur Szalpuk
Środkowi: Mateusz Bieniek, Bartłomiej Lemański, Łukasz Wiśniewski, Jakub Kochanowski,
Libero: Paweł Zatorski, Damian Wojtaszek
ESTONIA:
Rozgrywający: Kert Toobal, Andres Toobal
Atakujący: Renee Teppan, Oliver Venno
Środkowi: Ardo Kreek, Andri Aganits, Henri Treial, Timo Tammemaa
Przyjmujący: Robert Taht, Andrus Raadik, Kristo Kollo, Oliver Orav
Libero: Rait Rikberg, Denis Losnikov
