Serbia 3:2 USA
Już w środę 2 sierpnia rozpocznie się, rozgrywany w formule Final Six, turniej finałowy XXV edycji FIVB World Grand Prix. W imprezie tej udział wezmą: Chinki, Serbki, Brazylijki, Amerykanki, Włoszki i Holenderki. Areną zmagań będzie Olimpijskie Centrum Sportu w chińskim Nanjing.
Inauguracyjnym spotkaniem będzie pojedynek Serbek z Amerykankami, którego początek zaplanowano na godzinę 9:00 czasu polskiego. W mojej ocenie zdecydowanymi faworytkami są Europejki, które też konsekwentnie typuję do wygrania całego cyklu żeńskiej "Światówki". To nie powinno nikogo dziwić, bo mowa o wicemistrzyniach olimpijskich z zeszłego roku, które tylko nieznacznie zmieniły swój skład personalny w 2017 roku. W Nanjing wyglądać powinno to tak:
Rozgrywające: Bojana Żivković, Ana Antonijević
Atakujące: Tijana Bosković, Ana Bjelica
Przyjmujące: Brankicia Mihajlović, Tijana Malesević, Bianka Busa, Bojana Milenković
Środkowe: Milena Rasić, Setefana Veljković, Jovana Stevanović
Libero: Jelena Blagojević, Teodora Pusić
Pomijając weteranki - takie jak rozgrywająca Maja Ognjenović czy atakująca Jovana Brakocević, które po prostu w tym roku mają przerwę od reprezentacji - w tym składzie brakuje tylko jednej zawodniczki, która walczyła z sukcesem o awans do siatkarskiego mundialu 2018. Mowa o libero Silvii Popović. Reszta gwiazd, z przyjmującą Mihajlović i plejadą znakomitych środkowych na czele jest do dyspozycji. Także Tijana Bosković, która pomału była wprowadzana do gry w WGP 2017 przez Zorana Terzicia i na finał powinna być nie tylko w pełni zdrowa, ale i w formie.
U najbliższych rywalek reprezentacji Serbii sprawy mają się zupełnie inaczej, co też nikogo nie powinno dziwić, bo tak to już w Stanach Zjednoczonych jest od dekad. W szczegółach wygląda to tak:
Rozgrywające: Carli Lloyd, Micha Hancock
Atakujące: Kelly Murphy, Annie Drews
Przyjmujące: Madi Kingdon, Michelle Bartsch, Megan Courtney, Sarah Whilite
Środkowe: Lauren Gibbemeyer, Tori Dixon, Hannah Tapp, Paige Tapp
Libero: Amanda Benson, Justine Wong
Jak widać powyżej, u Amerykanek, jak zawsze po Igrzyskach Olimpijskich, mamy rewolucję kadrową. Z drużyny, która zdobyła w Rio de Janeiro brąz w World Grand Prix 2017 mamy tylko dwie zawodniczki: rezerwową wówczas rozgrywającą Lloyd i podstawową atakującą Murphy. Reszta tych dziewczyn była ogrywana w tzw. reprezentacji B, a więc w turniejach typu Pan-American Cup i tym podobnych. Wyjątkiem środkowe Gibbemeyer i Dixon, które grywały sporo w pierwszej drużynie, chociażby w WGP czy nas MŚ. Kogo przede wszystkim brakuje? Głównie lewoskrzydłowych Larson, Hill i Robinson. Akinradewo i Adams na środku to również są dziewczyny z wyższej półki. Obecne libero to też nie ten poziom, co chociażby Banwarth.
Przechodząc od personaliów do jakości samej gry, to rzuca się w oczy przede wszystkim większa prostota niż w latach poprzednich. Mniej jest kombinacji i naprawdę szybkiej gry po skrzydłach, zwłaszcza na kontrach. W dalszym ciągu solidnie wygląda gra na linii blok-obrona, ale to też nie jest jeszcze to, co pokazywały dziewczyny z Ameryki Północnej w tym najmocniejszym zestawieniu.
Wyniki są w porządku, bo bilans sześciu wygranych i trzech porażek jest drugim najlepszym w całej stawce, ale warto zauważyć, że im dalej w las, tym trudniej przychodzą im te zwycięstwa. Po czterech wygranych na pierwszym etapie zmagań, przyszły naprawdę trudne doświadczenia. Mowa o porażkach z Włoszkami (2:3), Chinkami (2:3) i Brazylijkami (1:3). Postawić potrafiły się też Holenderki (3:1), grające bez Sloetjes. Gołym okiem widać, że brakuje tym siatkarkom jeszcze umiejętności i doświadczenia. Nie dysponują też tak dobrymi parametrami motorycznymi i skocznościowymi jak ich bardziej utytułowane koleżanki.
Serbki miały łatwiejszą drogą, bo z czołówki grały tylko dwukrotnie z Brazylijkami i raz z Chinkami. Bilans tych starć to dwa zwycięstwa (3:0 i 3:1) oraz porażka 0:3 w drugim starciu z dziewczynami z Kraju Kawy. Przyplątała się jeszcze porażka z Japonią ze stanu 2:0 w setach, ale był to typowy wypadek przy pracy. W sumie na dziewięć spotkań osiągnęły siedem zwycięstw, co pozwoliło zakończyć fazę interkontynentalną na pierwszej pozycji. Wcześniej bez trudu wygrywały Puchar Jelcyna czy turniej kwalifikacyjny do Mistrzostw Świata 2018.
W Final Six największym atutem i kluczem do zwycięstwa Serbek powinna być siła gry na siatce. Mowa zarówno o skrzydłach, gdzie swoją robotę powinny wykonać Bosković i Mihajlović, jak i na środku, gdzie mamy Veljković i Rasić czy też Stevanović. Żadna inna reprezentacja w tym roku nie ma takiej jakości w ataku. Do tego dochodzi bardzo trudna zagrywka, w tym ta z wyskoku i skuteczny blok. Słabością przyjęcie i gra w szeroko pojętej defensywie, ale przy takich armatach, można te mankamenty przykryć.
Szanse na wejście mojego typu na zwycięstwo Serbii w meczu z USA oceniam ostrożnie na jakieś 70%.