Australia 2:3 Japonia
W drugim półfinale australijskiego turnieju zagrają ze sobą gospodarze imprezy oraz nieco niespodziewani uczestnicy, czyli Japończycy. Ci nie byli faworytami do awansu, prędzej stawiano na Czechów (prowadzonych przez Miguela Falaskę, który przy braku awansu podał się do dymisji), ewentualnie Finów.
Tak się nie stało, do finałowej czwórki, rzutem na taśmę, trafili Japończycy. No i nie są do końca na straconej pozycji ze względu na styl jaki prezentują. Azjaci, to obok Francuzów, najlepiej zorganizowane w defensywie drużyny na świecie.
Funkcję trenera przed tym sezonem w ekipie z Japonii objął Francuz Philippe Blain. I nie szkodzi, że wszyscy jego podopieczni grają w rodzimej lidze i tak naprawdę nie ma wśród niech wielkich gwiazd (trudno wyłowić takowe, jeśli wszystkie grają wyłącznie w Japonii).
Siatkówka w Kraju Kwitnącej Wiśni cieszy się ogromną popularnością, dlatego też do ligi zaczęto sprowadzać obcokrajowców, tu jednak limity (całkiem mądre) sprawiają, że Japończycy i tak nie mogą wszystkiego zostawiać na barkach tych zagranicznych siatkarzy. Tym sposobem są dobrze przygotowywani taktycznie, znakomici w obronie i popełniający niewiele błędów. Ich najjaśniejszym punktem jest jednak Yuki Ishikawa, w którym Japończycy pokładają ogromne nadzieje.
Drużyna ta jest stosunkowo młoda, taki był właśnie cel zatrudnienia Blaina - stworzenie ekipy, która będzie mogła się liczyć podczas igrzysk w Tokio w 2020 roku. Awans do I dywizji jest raczej poza zasięgiem, ale w moim typie chodzi wyłącznie o to, by Japończycy, nawet jeśli przegrają z Australią, zdobyli seta.
Australijczycy nie są już taką drużyną, jak wtedy, kiedy awansowali do grupy światowej po morderczym tie-breaku z Francją. Oczywiście Mark Lebedew i tak stara się robić co może, ale jego podopiecznym brakuje ogrania na najwyższym szczeblu.
Najbardziej doświadczonym zawodnikiem jest Paul Carroll, kapitan drużyny. W ofensywie rządzić ma Thomas Douglas-Powell, jednak z tym bywa różnie. Oczywiście są nazwiska znane z naszej ligi: Harrison Peacock, Nathan Roberts - ale oni nigdy się nie wyróżniali na tle Polaków chociażby, tych ze swojej drużyny.
Oczywiście, Australijczycy są faworytami, grają u siebie, mają znakomitego trenera. Jednak Japończycy są w stanie im porządnie zagrozić, przynajmniej na tyle, by przedłużyć mecz.