Karlovarsko 1:3 Ceske Budejovice
Drugim z piątkowych meczów półfinałowych w Ekstralidze Czeskiej jest pojedynek CEZ Karlovarsko z zespołem VK Ceske Budejovice. Faworytami są ci pierwsi, którzy w czwartek wygrali 3:0, mając problemy tylko w ostatniej partii, ale ostatecznie odwrócili jej losy i nie musieli dłużej być na parkiecie.
Tak jak w przypadku drużyny z Kladna, Karlovarsko u siebie wygrało 10 spotkań i przegrało tylko jedno. Tradycyjnie, nieco inaczej wygląda sytuacja Ceskich Budejovic na wyjazdach, ale nie to jest tu kluczowym argumentem.
Kiedy Ceske Budejovice występowały pod szyldem Jihostroj, a nie VK, to grały z PGE Skrą Bełchatów na europejskich parkietach i... nie pokazały zupełnie nic. Skład się nieco zmienił od tamtej pory, ale z pewnością w drużynie nie ma wzmocnień. Vladimir Sobotka, Petr Michalek, Radek Mach i Filip Habr, a także Martin Krystof, grali również wtedy w tym zespole i... może zrobili jakiś progres, ale z pewnością nie spektakularne.
CEZ Karlovarsko to przede wszystkim solidny, równy skład, który nie bez powodu znalazł się na drugim miejscu po sezonie zasadniczym. Ondrej Hudecek, Daniel Koncal, Henri Treial, Marek Zmrhal - moga brzmieć nieco anonimowo dla przeciętnego kibica, ale to solidny team.
To co najważniejsze, to dość słaba postawa Ceskich Budejovic w ostatnim czasie, w swoim ćwierćfinale byli bliscy odpadnięcia z szóstym po sezonie zasadniczym zespołem Przybram. Prowadzili 3-1, by rywale wygrali dwa kolejne spotkania, a w ostatnim meczu wygrali 3:1, jednak generalnie sześć spotkań w 12 dni, to nie jest to, co pozytywnie działa na zespoły, jeszcze do tego dość zastanawiająca forma.
Karlovarsko w czwartkowym spotkaniu wygrało 3:0, jak już wcześniej wspomniałam, będąc lepszym od rywali we wszystkich elementach, i to znacznie. Ciężko się spodziewać, by nagle Ceske Budejovice przypomniały sobie, jak się gra, a przede wszystkim podniosły się nagle po takim laniu. Tu nie może być niespodzianki.
Manchester City - Chelsea FC
