W środę w Bangkoku wystartuje turniej finałowy XXV edycji rozgrywek FIVB World Grand Prix, czyli żeńskiego odpowiednika Liga Światowej. Pierwszym starciem tej imprezy będzie pojedynek drużyny narodowej Stanów Zjednoczonych z reprezentacją Holandii. Jego początek zaplanowano na godzinę 10:00 czasu polskiego.
Formuła zmagań o zwycięstwo w kobiecej "Światówce" została zmieniona. Nie będziemy już świadkiem pięciu dni meczowych, podczas których każdy zagra z każdym. Wzorem World League uczestników Final Six podzielono na dwie trzyzespołowe grupy, z których po dwie najlepsze awansują do półfinałów. Pierwszy z grupy J zmierzy się z drugim z grupy K, a zwycięzca grupy K zagra z drugą ekipą grupy J. Tę pierwszą tworzą Brazylijki, Rosjanki i Tajki. Drugą Amerykanki, Chinki i Holenderki.
Jak już wspomniałem na wstępie, pierwszą potyczką będzie konfrontacje Amerykanek z Oranje. Obie ekipy przyleciały do stolicy Tajlandii w najmocniejszych zestawieniach na jakie mogą sobie obecnie pozwolić. W szczegółach wyglądać to powinno tak:
USA
Rozgrywające: Glass, Lloyd, Thompson
Atakujące: Lowe, Murphy
Przyjmujące: Larson-Burbach, Hill, Robinson, Bartsch
Środkowe: Akinradewo, Harmotto-Dietzen (C), Adams
Libero: Banwarth, Hagglund
HOLANDIA
Rozgrywające: Dijkema, Stoltenborg
Atakujące: Slöetjes, Pietersen
Przyjmujące: Balkestein-Grothues (C), Buijs, Plak
Środkowe: De Kruijf, Steenbergen, Belien, Koolhaas
Libero: Stam-Pilon, Knip, Schoot
Nominalna libero Schoot pewnie zostanie zgłoszona jako przyjmująca i będzie wchodzić do drugiej linii za Buijs/Plak, żeby wzmocnić elementy defensywne. Ponadto na lewym skrzydle Holenderek może się pojawić nominalnie druga atakująca Pietersen. U Amerykanek trzecia z rozgrywających, a więc Thompson będzie wchodzi zapewne tylko na zagrywkę. Tyle o personaliach.
W Amerykankach widzę główne kandydatki do złota, nie tylko WGP, ale i IO, więc konsekwentnie gram w ich stronę już na początku Final Six. Wiadomo, że nie są teraz w szczytowej formie, bo do turnieju głównego w Rio de Janeiro został miesiąc, ale dotyczy to także wszystkich rywalek. Z wyłączeniem Tajek, które do Brazylii nie lecą.
Linia handicapu punktowego na poziomie -11,5 nie jest szczególnie niska, ale mamy na niej pewne value IMHO. Bazuję przede wszystkim na to, co podopieczne Karcha Kiraly''ego pokazały podczas ostatniego turnieju interkontynentalnego, gdzie pokonały gładko Chinki (3:0 i +18), ale też miały okazję rywalizować z Oranje, które również ograły bez większych kłopotów (3:1 i +15). Zresztą USA wygrało całą rundę interkontynentalną WGP, wygrywając 8 z 9 potyczek. Raz lepsze okazały się tylko Chinki (3:1).
W bezpośrednim starciu, do którego doszło 25 czerwca, a więc niespełna dwa tygodnie temu, siatkarki z Ameryki Północnej wygrały tak naprawdę dzięki dwóm elementom siatkarskiej sztuki. Mowa przede wszystkim o bloku i zagrywce, które ułatwiła skuteczną grę w tym pierwszym aspekcie. Popełniały też znacznie mniej błędów własnych i były lepiej zorganizowane, jeśli chodzi o defensywę. To powinno być ich atutem również w środę.
Powinny wystąpić też w mocniejszym zestawieniu niż wówczas, kiedy to zaczęły z Nicole Fawcett na bombie i Natalie Hagglund na pozycji libero. Tym razem powinny zacząć Lowe lub Murphy i Banwarth.
Holenderki nie są dziewczynkami do bicia, nawet dla tych najlepszych, co udowodniły awansując do turnieju finałowego kosztem Serbek, Włoszek czy nawet Japonek. Niemniej ich czas chyba jeszcze nie nadszedł. To ekipa w dużej mierze złożona ze stosunkowo młodych siatkarek. Oranje najgroźniejsze mogą być na MŚ 2018 lub na IO 2020, kiedy największe gwiazdy okrzepną. To, że brakuje im jeszcze do najlepszych pokazała faza interkontynentalna, gdzie nie ograły żadnego z potentatów. Z Rosją 1:3 (-12) i 0:3 (-12). Z Chinami 0:3 (-8). Wynik rywalizacji z USA już przytaczałem - 1:3 (-15). Najbardziej wartościowym wynikiem wygrana z Włoszkami (3:1).
Największym mankamentem ekipy Giovanniego Guidettiego jest z pewnością gra w defensywie, ze szczególnym uwzględnieniem przyjęcia. Bardzo dobre w ataku Plak i Buijs nie radzą sobie w tym elemencie. Libero Stam, która jest nominalną przyjmującą, też nie może przejąć odpowiedzialności za pół boiska. Grothues trzyma poziom, ale za to odstaje w ataku. Dwie wysokie przyjmujące mogą mieć też problem z amerykańskim blokiem. Słabo radzą sobie z obijaniem po kierunkach. Łatwo mogą się więc nadziać. Generalnie przed dwoma tygodniami Oranje zainkasowały aż 14 czap.
W sporcie niczego nie można być pewnym, zwłaszcza w tym kobiecym, ale w konfrontacji USA z Holandią faworyt jest tylko jeden i są nim Amerykanki. Mają lepsze i zdecydowanie bardziej ograne zawodniczki, do tego bardzo równą dwunastkę. Holenderki bazują na znakomitej Sloetjes i mających przebłyski Buijs i Plak. Jest jeszcze solidny środek i niezła zagrywka, ale to powinno być dużo za mało na reprezentację Stanów Zjednoczonych, które biją Europejki na głowę organizacją gry.
Szanse na wejście mojej propozycji oceniam na jakieś 60%+.